Dawno temu pewien człowiek z rodziną wyruszył w drogę. Wędrowali wiele dni, by dotrzeć w jedno miejsce. Doszli do podnóża olbrzymiej góry. Nie można było jej obejść, ani przekroczyć, była zbyt stroma i wysoka, by ją pokonać. Ojciec postanowił, że wykopią tunel. Wraz z synem zabrał się do pracy. Pracowali wiele lat, w tym czasie syn ożenił się i dochował własnego potomstwa. Pewnego dnia powiedział: ojcze, jesteś już stary, a ja też nie mam sił. Nie damy rady tej górze, umrzemy zanim przekopiemy się na drugą stronę. To nie ma znaczenia, mój synu – odparł ojciec. Gdy ja umrę, ty będziesz pracował dalej, potem twoje dzieci, i dzieci ich dzieci, a pewnego dnia zwyciężymy i pójdziemy dalej swoją drogą.
Mityczny stwór
Rodzina jest całością większą niż suma części, żywym organizmem, który posiada określone potrzeby, by trwać i rozwijać się. To, co istotne z perspektywy rodziny jako całości bywa sprzeczne z tym, co ważne, wygodne i przyjemne dla jej członków. Rodzina jest tworem długowiecznym, dwadzieścia lat z jej perspektywy jest chwilą, a życie jednej osoby, jej radości i rozpacze tylko drobnymi epizodami. Czas i przestrzeń są dla rodzinny czymś innym niż dla osoby. Inny jest także świat, w którym żyje, okoliczności, którym musi sprostać, jej problemy, relacje, cele można zrozumieć wyłącznie z jej perspektywy. Rodzina była już, kiedy pojawiliśmy się na świecie i prawdopodobnie pozostanie, kiedy nas nie będzie. Nie da się ostatecznie określić przestrzeni, jaką zajmuje. Jej członkowie są w nieustannym ruchu, żyją w różnych miejscach, jedni się pojawiają, inni odchodzą. Trudno do końca powiedzieć, kto właściwie należy do rodziny, a kto nie. To się intuicyjnie czuje. Talmud mówi „nie każdy bliski jest bliski, nie każdy daleki – daleki”; urzędy twierdzą, że szwagier to nie rodzina.
Zdaniem Arnolda Mindella – twórcy psychologii zorientowanej na proces – rodzina przypomina „pole”, czyli obszar występowania niewidzialnych sił (np. pole magnetyczne, elektryczne). O istnieniu „pola” przekonujemy się obserwując, w jaki sposób działa ono na przedmioty pozostające w jego zasięgu. Tak, jak magnes układa rozsypane opiłki żelaza w pewien wzór, tak pole rodziny organizuje jej rzeczywistość: pojawiają się nowe osoby, pod jego wpływem kształtują się i rozwijają, niektórzy pozostają w tym polu nawet po śmierci. Jest wiele rodzin, w których jakaś dawno już nieżyjąca prababcia lub pradziadek dalej dyktuje normy i wzorce zachowania. Ona nigdy by na to nie pozwoliła… Masz być lekarzem, tak jak twój pradziadek… Czasami dzieje się to w mniej świadomy sposób: określone wartości, sposoby zachowania, nawyki przejmują kolejne osoby w rodzinie. Jednym ze sposobów pracy z osobami, które utraciły kogoś bliskiego, jest pomoc w przejęciu przez nich samych roli w rodzinie, którą pełniła zmarła osoba. Jeżeli bardzo długo nie możemy poradzić sobie ze stratą bliskiej osoby w rodzinie, być może warto pomyśleć, co odeszło wraz nią, jaka jakość, jakie marzenie. Czasami nie tęsknimy tylko do zmarłej osoby, ale także do tego, co sobą reprezentowała. Odnalezienie w sobie brakującej jakości może przynieść ukojenie.
W pracy z procesem stosujemy często metaforę postaci mitycznej, personifikującej pole rodziny. Prosimy naszych klientów, by wyobrazili sobie i narysowali swoją rodzinę jako jeden organizm. Pojawiają się stwory różnych maści, rozmiarów i właściwości. Prosimy o stworzenie baśni o narysowanej postaci, jaki jest świat, w którym żyje, z kim walczy, z kim się przyjaźni, co lubi, jakie ma kłopoty i radości. Właśnie ta postać staje się naszym klientem, kiedy pracujemy z rodziną. Staramy się dociec, co zatrzymuje jej rozwój. Przyczyna problemu może tkwić na zewnątrz – bywa, że dobrze funkcjonująca rodzina zaczyna mieć kłopoty, ponieważ zmienia się świat wokół niej, a ona pozostaje niezmienna. Kłopoty mogą być także spowodowane przez jednego z jej członków. Poszczególne osoby w rodzinie traktujemy jako wewnętrzne figury w jej życiu psychicznym. Każda z osób niesie inne jakości potrzebne całości. Ktoś jest częścią rodziny „odpowiedzialną” za ciepło i wsparcie, ktoś inny za wymagania i rozwój. Jeżeli jakaś część całości jest zbyt słabo lub zbyt mocno reprezentowana, cała rodzina na tym cierpi. Wyobraźmy sobie rodzinę, w której „rządzi” bardzo dominująca matka. Wymaga pracy i posłuszeństwa. Ojciec – ciepły i życzliwy nie jest w stanie wnieść tej jakości do rodziny w wystarczającym stopniu. Istnieją dwa rozwiązania tej sytuacji: wesprzeć ojca, nauczyć go, w jaki sposób może przeciwstawić się sile matki lub znaleźć sposób, by to właśnie ona dokonała zmiany w sobie, złagodniała, co automatycznie umożliwi ojcu i reprezentowanej przez niego jakości na pełniejsze zaistnienie w polu rodziny. Jak widzimy, wewnętrzna przemiana którejkolwiek z osób wpływa na sytuację i atmosferę w całej rodzinie.
Wymiar myślenia o rodzinie jako całości jest szczególnie obecny, gdy nadchodzi świąteczny czas, podczas ślubów, pogrzebów i narodzin. Spotykamy wtedy krewnych bliższych i dalszych. Rozpoczynają się rozmowy o tym, co nas łączy, kim byli nasi pradziadkowie. I nagle odkrywamy, że historia prababci jest tak podobna do naszej własnej. Na rodzinnych spotkaniach gorąco bywa od plotek o tym, jak prowadzi się wujek lub ciotka Krysia. Rodzina stara się w ten sposób poznać sama siebie. Określa jakie zachowania są pożądane i akceptowane, i jakich należy się wystrzegać. W ten sposób buduje swoją tożsamość, określa charakter i wyznacza kierunek w jakim zamierza podążać. Równocześnie szuka sposobów rozwiązywania problemów, wypracowuje sposoby reagowania w niesprzyjających okolicznościach. Stara się też wspierać poszczególnych członków rodziny, rozważa kto i co mógłby dla kogo zrobić…
Chwila zakorzeniona w wieczności
Rodzina jako całość funkcjonuje na innym niż osoba poziomie rzeczywistości. Trudno jest określić jej granice w czasie i przestrzeni. Funkcjonuje zarówno w teraźniejszości zajmując się konkretnymi, bieżącymi sprawami, rozwiązując konflikty pomiędzy poszczególnymi osobami, jak też w wymiarze mitycznym. Od zarania dziejów w każdej rodzinie powtarzają się podobne motywy, zmieniają się czasy, ludzie, dekoracje, ale wciąż gramy te same role, odnajdujemy coraz to nowe aspekty tego samego problemu. Te dwa poziomy rzeczywistości są ze sobą połączone, bywa, że nie jest możliwe rozwiązanie konkretnego problemu bez uświadomienia sobie, że jego źródłem jest mit, który próbuje rozegrać się wśród członków rodziny. Wykroczenie poza mit jest możliwe, gdy świadomie podejmiemy swoją rolę i doprowadzimy ją do końca. Tylko wtedy mamy jakikolwiek wpływ na to w jaki sposób zakończy się historia, w której i tak bierzemy udział. Przykładem niech będzie bardzo sympatyczne małżeństwo, pełne dobrej woli i wzajemnej miłości. Przyszli po pomoc, bo tym co im przeszkadzało w szczęśliwym pożyciu, były nieustające nieporozumienia związane z wysokością zarobków męża, brakiem pracy żony (ona jeszcze studiuje). Sprzeczki pojawiały się nagle i niespodziewanie, były dla obojga dosyć niezrozumiałe, obydwoje nie wiedzieli „co w nich wtedy wstępuje”. Ona – mimo, że na co dzień kocha go bez względu na to, ile zarabia – czuła się zirytowana jego niezaradnością, miała też poczucie, że nie dba o nią należycie – być może wcale jej nie kocha. On – chociaż zaakceptował fakt, że żona ma skończyć studia – był wściekły, że cały wysiłek zapewnienia bytu rodzinie spoczywa na jego barkach, a ona „tylko czyta i czyta” – zupełnie o niego nie dba, może już go nie kocha? Sytuację pogarszał fakt, że dobrze sytuowany tata żony pomagał im finansowo, ale dosyć lekceważąco odnosił się do zięcia. Gdy poprosiliśmy obydwoje o poszukanie mitu albo baśni oddającej ich sytuację zgodnie opowiedzieli historię księżniczki, która nic nie robiąc czeka na księcia, który ma spełnić oczekiwania jej i jej tatusia – króla. Gdy sprawdzi się zabijając smoka, udowodni, że nadaje się na męża – otrzyma rękę królewny i połowę królestwa na dokładkę.
Ona nie chce być księżniczką, on księciem, tata zapewne nie wie, że bywa królem. Rozwiązaniem problemów tej rodziny okazało się świadome wejście każdej z osób w role, które i tak były obecne w ich relacji. Okazało się, że gdy żona weszła w rolę wymagającej księżniczki, zaczęła myśleć nie tylko o chwili bieżącej, ale o przyszłości, dzieciach i tym jak zapewnić im odpowiednie warunki. Z tej perspektywy to, ile zarabia mąż, okazało się istotną sprawą. Wcześniej jakoś o tym nie rozmawiali odurzeni miłością. Gdy mąż wszedł w rolę księcia, który zabija smoka poczuł, że dotyka swojej siły, zapytany, jaki potwór stoi na jego drodze odkrył, że potworem jest firma, w której pracuje, panujące tam układy, atmosfera, z którą nie całkiem sobie nie radzi i postanowił go pokonać tzn. wzmocnić swoją pozycję poprzez udowodnienie własnych kompetencji. Zaproszony do zabawy tata odkrył, że aby nie czuć się wykorzystywanym, potrzebuje jasno określić zakres i zasady udzielanej pomocy.
Z perspektywy jednostki
Każdy z nas ma inną rodzinę. To subiektywne doznanie. Jak w odbiciu w lustrze – w zależności od miejsca, w jakim się znajdujemy, perspektywy, z jakiej patrzymy – każdy zobaczy w nim coś innego, inne osoby będą w centralnym miejscu, inne problemy wysuną się na pierwszy plan. Patrząc w lustro widzimy siebie pośród innych – widzimy osoby, które naśladujemy, które nas wspierają, które kochamy i czujemy się przez nich kochani, ale także i takie, z którymi walczymy, nienawidzimy ich, czujemy się ograniczeni i zniewoleni. Obraz rodziny z naszej jednostkowej perspektywy, choć dość stabilny, zmienia się z czasem, osoby zajmujące centralne pozycje przesuwają się na dalszy plan, ich miejsce zajmuje ktoś inny… Pojawiają się nowe osoby, mężowie, żony, dzieci, szwagrowie… To, co dzieje się w rodzinie, dzieje się wobec nas, jest informacją dla nas i o nas, jest okazją by stawać się sobą, dookreślać granice, pokonywać ograniczenia. Niektóre osoby w rodzinie są wzorcem do naśladowania, inne konfrontują nas z trudnościami zmuszając do dookreślenia i obrony własnego stanowiska lub zmiany przekonań. Konflikty, w które jesteśmy zaangażowani, są odbiciem naszych wewnętrznych problemów. W rodzinie naszej klientki od wielu lat istnieje konflikt pomiędzy jej braćmi. Jeden jest zaradnym człowiekiem, biznesmenem, mocno stąpającym po ziemi. Często i chętnie wygłasza niepochlebne opinie o nieudacznikach życiowych pracujących za zapomogę. Drugi jest pedagogiem, polonistą, idealistą zarabiającym niewielkie pieniądze w państwowej szkole, szczyci się tym, kim jest i jaki jest gardząc ludźmi sprzedającymi duszę firmom, żyjącym w dostatku, gdy dzieci w Afryce umierają z głodu. Kłócą się o wszystko i przy każdej okazji. Każde święta kończą się awanturą. Nasza klientka, która jest mocno związana zarówno z jednym jak i drugim bratem, musi dwa razy urządzać imieniny. Przejmuje się sytuacją, nie śpi po nocach i bezskutecznie próbuje zażegnać istniejący konflikt. Kiedy zapytaliśmy w jaki sposób jej samej dotyczy ta sprawa przyznała, że w sobie samej także nie jest w stanie rozwiązać tego problemu. Czuje wyrzuty sumienia, gdy wyjeżdża na wakacje za granicę, myśli o biednych dzieciach, z drugiej strony złości się na siebie za to, że nie jest w stanie postawić się szefowi i zażądać podwyżki. Gdy rozwiązała konflikt w sobie przestała, tak bardzo angażować się w sprawy swoich braci, co bardzo ucieszyło jej męża.
Praca na poziomie indywidualnym koncentruje się głównie wokół tożsamości danej osoby, tego co ową tożsamość tworzy i tego co ją zakłóca. W pierwszych latach naszego życia jesteśmy całkowicie zależni od rodziny: mama, tata, bacie, dziadkowie i ciocie mówią nam co jest dobre, a co jest złe, ładne i brzydkie, jak trzeba się zachowywać, co mówić. Na tej podstawie budujemy sobie obraz świata i siebie samych. Z czasem, stajemy się coraz silniejsi i bardziej niezależni, zaczynamy dostrzegać inne wartości, inne osoby stają się dla nas znaczące. Przez kilka lat dziadek był najwspanialszy i najmądrzejszy na świecie, wnuczek starał się naśladować każdy jego gest. W pewnym momencie zauważa, że wujek – który zawsze kłóci się z dziadkiem – też jest fajny. Jest zupełnie inny, ale też fajny. I taki mądry. To trochę zakłóca dotychczasowy obraz świata wnuczka, jego własną tożsamość i to, jaki on sam chciałby być. Zaczyna budować inny obraz siebie samego. Oddziela się trochę od dziadka, zaczyna wybierać pomiędzy różnymi sprzecznymi wartościami, buduje własny świat. Różne jakości reprezentowane przez członków rodziny z czasem stają się punktem odniesienia dla identyfikacji dziecka. Jedne jakości są przyjmowane jako własne, inne odrzucane. W ten sposób kształtuje się zrąb tożsamości, z czasem rozwijany i weryfikowany.
Role w rodzinie – jak je podejmować, co z nich czerpać i kiedy z nich rezygnować
W ciągu naszego życia mamy szansę podjąć i przekroczyć wszelkie możliwe w rodzinie role. Rozpoczynamy od dziecka, które wnosi w pole rodziny baśnie, sny i marzenia. Dzieci sprawiają, że czarownice, smoki i krasnoludki istnieją. Razem z nimi czytamy bajki, wzruszamy się losem Kopciuszka, śpiewamy razem z Krasnalami: hej ho, hej ho… Dzieci mają kontakt z wymiarem rzeczywistości, gdzie wszystko jest możliwe, nie ma ograniczeń. Podobnie jak sny, konfrontują nas z tym, czego pragniemy, przypominają o tym, z czego zrezygnowaliśmy, do czego tęsknimy, a boimy się sięgnąć po te jakości. Przypominają o nieskrępowanej radości, uskrzydlonej fantazji.
Z czasem dziecko dorasta i zaczyna określać, kim jest, na bazie wzorców, które uznaje i takich, z którymi się mierzy. Wykracza zazwyczaj poza wyznaczone przez rodzinę granice, bada nowe terytoria, wyrusza na wyprawy. W tym miejscu napotyka na mniejszy bądź większy sprzeciw, musi podejmować walkę o swoje marzenia, weryfikować je z rzeczywistością, przegrywać i zwyciężać. W czasie tych potyczek zyskuje siłę i niezależność ale też nabiera pokory, szuka kompromisów, zawiera układy. Potem człowiek sam staje się dorosłym członkiem rodziny, odnajduje w niej swoje miejsce i siłę, przychodzą na świat dzieci. Na tym etapie staje po stronie spraw materialnych i bytowych, buduje dom i zapewnia pożywienie, on jest teraz kimś, kto ma zapewnić stabilność, bezpieczeństwo. Czuje niepokój, gdy jego dzieci zaczynają swoje wyprawy w nieznane… Nie leć tak blisko słońca, synu – krzyczy Dedal do Ikara – bo jego promienie roztopią wosk twoich skrzydeł. Być rodzicem to podarować swojemu dziecku skrzydła i z lękiem patrzeć, jak coraz wyżej odlatuje ku słońcu. Przeżywać jego upadki i radować się z jego bezpiecznych lądowań. W końcu stajemy się dziadkiem, babcią. Starszym, w znaczeniu, jakie temu słowu nadają Indianie, ceniący mądrość płynącą z doświadczenia. Dzięki niej potrafimy docenić zarówno sny i marzenia, walkę i przekraczanie ograniczeń, potrzebę stabilności i bezpieczeństwa, konflikt pomiędzy tymi rolami.
Z każdą rolą związane są pewne przywileje, ale także określone ograniczenia. Dziecko ma zapewnioną opiekę i utrzymanie, nie ma zbyt wielu obowiązków, ale nie może o sobie decydować i podejmować własnych wyborów. Musi pytać o zgodę. Nastolatek walczy o ideały i przeciwstawia się autorytetom. Żyje na wysokich obrotach, eksperymentuje, ale równie często jak sukcesy spotykają go porażki. Jest wolny, ale niestabilny. Poczucie bezpieczeństwa rzadko bywa jego udziałem. Osoba dorosła ma już pozycję i niezależność, ale czuje ciężar odpowiedzialności na swoich barkach… Czasami stajemy się więźniem jakiejś roli, pozostajemy zbyt długo w jednym miejscu. To, co do jakiegoś momentu jest dla nas najlepsze, z czasem staje się pułapką, więzieniem. Staramy się odnaleźć powody, które zatrzymują nas w jakimś miejscu, nie pozwalają iść dalej, doświadczać nowych jakości. Przejście z jednej roli do innej związane jest z bólem rozstania, i koniecznością poradzenia sobie z tym bólem, podjęcia nowych wyzwań, nauczenia się nowych sposobów funkcjonowania, przekazania władzy w inne ręce. Choć jest to nieuniknione, nie jest łatwe, ale konieczne nie tylko z punktu widzenia rozwoju jednostki. Dzięki temu rodzina rozwija się jako całość.
Na dobre i na złe, czyli co trzeba poświęcić i dlaczego warto
Dla terapeuty pracującego z procesem rodzina jest jak rzeka, która przepływa przez różne krainy, by w końcu dopłynąć do morza. Na tej drodze natrafia na swoje progi i wyzwania, którym próbuje sprostać. My i inni członkowie rodziny jesteśmy tylko jej przejawem, urzeczywistnieniem w określonym czasie. Widzimy i współtworzymy tylko jej fragment, który pojawia się i znika. Po nas przychodzą następne pokolenia.
Proces ten działa w dwie strony. W pewnym stopniu rodzina determinuje nasze życie. Nie zawsze licząc się z nami, rozumiejąc nasze pragnienia i potrzeby wymusza na nas pewne zachowania, decyzje, kierunek rozwoju. Jest to powszechne doświadczenie w różnych momentach życia. Przyjście na świat rodzeństwa i konieczność zmiany swoich przyzwyczajeń, śmierć lub odejście jednego z rodziców, oczekiwania rodziców lub innych starszych członków rodziny co do wyboru przyjaciół, stylu życia, kierunku studiów, zawodu lub partnera życiowego, rezygnacja ze swoich ambicji zawodowych i „poświęcenie się” rodzinie, wychowaniu dziecka lub opiece nad kimś starszym to tylko nieliczne przykłady. To rodzi bunt, bywa trudne, bolesne, pochłania wiele wysiłku, potu, emocji. Z drugiej strony rodzina użycza swojej zbiorowej, ponadjednostkowej siły i oparcia. Mierzymy się z tą siłą, walcząc z nią, uczymy się o sobie i swojej sile, z czasem w walce zaczynamy coraz lepiej rozumieć perspektywę przeciwnika. Przeciwnik staje się sprzymierzeńcem i zamiast walczyć z jego siłą uczymy się z niej korzystać. Jakże często słyszymy, nie tylko w gabinetach psychologów, wypowiedzi podobne do tej. Przez całe życie starałam się być inna niż moja matka. Zachowywałam się inaczej, ubierałam, szukałam takich facetów, którzy jej by się nie podobali… a teraz jestem dokładnie taka sama. To było silniejsze ode mnie, nie sposób od tego uciec. I wiesz co, zaczynam ją rozumieć. Po prostu kobiety w naszej rodzinie już takie są. Zaczynamy wtedy rozumieć swój totem, swój herb, swoje zawołanie, naturę swojej rodziny, wspólną jakość, która łączy jej członków. Widzimy przenikającą je siłę, która pomaga nam mierzyć się ze światem. Siła rodziny przestaje nas ograniczać, przeciwnie, dzieli się z nami swoim potencjałem. W tym miejscu zaczynamy pielęgnować jej zwyczaje, dbać o pamięć przodków oraz właściwy, zgodny z tradycją, sposób odprawiania rytuałów.
W pracy z rodziną jako postacią mityczną interesuje nas historia rodziny, ważne wydarzenia z jej życia, obyczaje, tradycje, dziwne przypadki, dramaty, tajemnice i anegdoty. Staramy się poczuć, jaka panuje w rodzinie atmosfera. Co wyczuwamy przebywając w obecności członków rodziny? Czy sytuacja jest napięta, czy raczej panuje zgoda i wzajemna troska? Atmosfera pokazuje, czy rodzina jest jednorodna, czy podzielona i skłócona. Wokół jakich spraw i trudności powstają linie podziału? Jakie zagadnienia wydają się być szczególnie istotne dla procesu rodziny? Kiedy uda nam się wyodrębnić kluczowe zagadnienia staramy się poznać opinie różnych członków rodziny w danej sprawie. Próbujemy zaobserwować, jakie tendencje czy postawy próbują dojść do głosu, ale spychane są w rodzinie na margines. Obserwujemy, jakie propozycje przyjmowane są chętnie, z radością lub ulgą, jakie zaś budzą niechęć, wrogość, kontrowersje.
Tradycja i ewolucja
Rodzina, jak każdy żywy organizm, stara się przetrwać jak najdłużej, szuka sposobów funkcjonowania w rzeczywistości. Jak uczy jednak historia rodziny dinozaurów, zbyt dokładne przystosowanie do panujących warunków bywa niebezpieczne. Dlatego, poza pielęgnowaniem i podtrzymywaniem tradycji, rodzina potrzebuje tworzyć i stosować coraz to nowe wzorce zachowania. Zarówno po jednej jak i po drugiej stronie drzemie siła, każda jest inna, obie są potrzebne. Rozpoczynając pracę z rodziną staramy się poznać i docenić jej kulturę, uszanować obyczaje i cele, jakie rodzina sobie stawia, ale interesuje nas także to, co się rodzinie przydarza. Próbujemy dowiedzieć się między innymi, o czym śnią członkowie rodziny (sny mówią o tłumionych potrzebach), jakie zawody wykonują, na jakie cierpią dolegliwości, czy mają podobne problemy w relacjach, podobne uzależnienia, jakie mają przezwiska, ulubione powiedzonka, o kim plotkują, a o kim nie chcą słyszeć, kogo wyróżniają spośród siebie i dlaczego, jak odnoszą się do innych rodzin itp. Wszystko to pomaga nam stwierdzić, w jakim kierunku rodzina chce się rozwijać i co stoi temu na przeszkodzie. Prawie zawsze istnieje konflikt między tym, co było, tym co znane i bezpieczne, a tym co nowe. Tak zwane „czarne owce”, dziwacy, ekscentrycy, ale też przedstawiciele „nowego pokolenia” próbują wnieść do rodziny nowe zachowania i jakości. „Czarnymi owcami”, dziwakami zostają zazwyczaj osoby, reprezentują zachowania sprzeczne z obowiązująca w rodzinie normą. W rodzinie, ceniącej oszczędny sposób życia, mogą to być osoby rozrzutne, „żyjące ponad stan” , w rodzinie spokojnej, ceniącej harmonię – przebojowe lub agresywne, a w szczególnie religijnej osoba często zmieniająca partnerów szybko zostanie określona jako „niemoralna”… Zazwyczaj jakość reprezentowana przez te osoby jest tym, czego w rodzinie brakuje. Za rozrzutnością może kryć się swoboda finansowa i pozwalanie sobie na przyjemności, za agresją obrona własnego stanowiska lub dbanie o swoje interesy, za niemoralnością walka o prawdziwą miłość…
Tożsamość rodziny może być bardzo silna, nie do pokonania. Wtedy osoby pragnące zmian zostaną powstrzymane, czasami zniszczone lub wykluczone z rodziny, a jakość, która nie może zaistnieć w polu rodziny, może objawić się w formie symptomów fizycznych, uzależnień, chorób psychicznych, na które zapadają członkowie rodziny.
Pracowaliśmy kiedyś z rodziną, w której kobieta była uzależniona od alkoholu i miękkich narkotyków. Znamienne jest, że problem zgłosiła rodzina, matka i mąż, a nie sama zainteresowana, choć ostatecznie zgodziła się ona podjąć terapię. W trakcie pracy okazało się, że będąc pod wpływem tych środków nawiązuje ona przygodne znajomości, które prowadzą do kontaktów seksualnych. Jej uzależnienie skrywało tajemnicę z przeszłości. Osoba ta jako dziecko była świadkiem romansów ojca. Ze strachu przed utratą jego miłości, a także w obawie przed reakcją matki, ukryła ten fakt i przez długie lata była w swoim odczuciu milczącym wspólnikiem ojca. Dziewczyna przez długie lata bała się rozpadu małżeństwa rodziców, a także tego, że ojciec opuści dom. Jej uzależnienie było nie wprost opowiadaniem historii ojca, próbą ujawnienia tajemnicy.
Pracując z tymi symptomami, odkrywając stojące w ich tle wzorce, można dotrzeć do brakującej jakości. W pewnej rodzinie obowiązującym wzorem był mężczyzna silny, zdecydowany, despotyczny. Chorobą, na którą zapadali mężczyźni, był rak krtani. Naszym klientem był mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, robiący karierę, spełniający ów model w stopniu prawie idealnym. Miał kłopoty w małżeństwie – postanowiła opuścić go żona, zarzucając mu brak czułości, ale tym co go nękało, była także obawa przed chorobą. Właśnie niedawno zmarł na raka krtani jego ojciec. Zapytany, czego obawia się najbardziej, odpowiedział, że w konsekwencji choroby straci posłuch u pracowników. Może to być związane z ogólnym osłabieniem i stratą donośnego głosu. Poprosiliśmy klienta, żeby powiedział coś takim głosem, jaki miał jego ojciec po operacji krtani. Mężczyzna zaczął mówić cichym, zachrypniętym szeptem, potem rozpłakał się. Przyznał, że od bardzo dawna nie płakał, ostatnio jako dziecko, gdy ojciec bił go za przejawy słabości wychowując na silnego mężczyznę. Owymi przejawami słabości była chęć skarżenia się i przytulania się do mamy w trudnych sytuacjach. Wtedy mówił szeptem, lekko zachrypniętym głosem. Dla tego mężczyzny – być może dla wszystkich mężczyzn w tej rodzinie – w cichym, zachrypniętym głosie ukryta była jakość związana ze słabością, potrzebą wsparcia i czułości. Była to jakość tak niedostępna w codziennym doświadczeniu, że objawiała się w formie okrutnej choroby. Co ciekawe osłabieni mężczyźni dopiero pod wpływem choroby oddawali się pod czułą opiekę swoich żon otwierając się na ich ciepło i dobroć, których nie zauważali wcześniej.
Mini poradnik: Jak zmienić rodzinę?
Co zrobić i jak się zachować, jeżeli czujesz, że twoim przeznaczeniem jest zmienić rodzinę, obowiązujące do tej pory normy i zwyczaje? Po pierwsze pamiętaj, że na pewno nie jesteś jedyny. Znajdź sprzymierzeńca, razem zawsze raźniej. Spróbuj docenić dotychczas panujące wzorce zachowania. Spróbuj odnaleźć w sobie perspektywę rodziny jako całości i sprawdź, co dawały jej takie normy i wartości, także jak ty osobiście, jako członek całości z tego korzystałeś. Powiedz o tym, do czego doszedłeś. Sprawdź także, co może dać rodzinie jako całości zachowanie, które ty proponujesz. Jaką nową jakość wniesie to do tej społeczności? Co umożliwi? W jaki sposób jest to już obecne w świecie, w jaki próbowało już zaistnieć w twojej rodzinie?
Pamiętaj, że wnosząc nową jakość, zmuszasz swoich bliskich do zmiany – także na poziomie osobistym. Oni dokonywali pewnych wyborów w przeświadczeniu, że są to najlepsze decyzje. Zaakceptowanie nowego sposobu myślenia jest weryfikacją własnych poglądów i spojrzeniem na swoje życie z innej perspektywy. To czasami bywa bolesne. W pewnych okolicznościach dana decyzja może być dobra, w innych, powiedzmy, gdy minie trzydzieści lat i świat trochę się zmieni, inna będzie lepsza.
Pomyśl o swojej rodzinie. Spróbuj ją sobie wyobrazić, zobaczyć ją w całości, jak na starej fotografii. Tak starej, żeby znalazły się na niej osoby, które być może już zmarły, ale pamięć o nich pozostała, a jednocześnie tak aktualnej, żeby pojawili się wszyscy nowi członkowie. Poczuj atmosferę, jaka towarzyszy twojej rodzinie, obecne w niej nastroje i emocje. Pomyśl o niej, jak o polu, jak o ogromnym bycie podobnym do człowieka. Jaka jest twoja rola w funkcjonowaniu tego organizmu? Czy stanowisz jego oczy, głowę dłonie, serce, stopy? Pomyśl o tym, że twoje myśli i uczucia, wiadomości, zdolności, dążenia i reakcje są niezbędne, by ten organizm mógł istnieć i rozwijać się. Co widzi, gdy ty patrzysz, co czuje, gdy ty czujesz? Czy takie myślenie zmienia twój stosunek do rodziny i tego co się w niej dzieje.
(ćwiczenie opracowano na podstawie Lider mistrzem sztuk walki, Arnold Mindell, 1995).
Autorzy artykułu – Joanna Dulińska i Michał Duda – są psychologami i psychoterapeutami pracującymi w Ośrodku ” Poza Centrum” przy Polskim Towarzystwie Psychologii Zorientowanej na Proces.
źródło: http://www.psychologia.edu.pl/
+48 602 788 785
jjozefowicz@psychologwarszawa.eu